Co jeść zimą, by nasz organizm
funkcjonował bez zarzutu? Najlepiej produkty rozgrzewające, czyli przed
wszystkim dania ciepłe, z dodatkiem takich przypraw jak imbir, pieprz, chili,
czosnek, cynamon, goździki, kardamon. Zima to czas gęstych zup, pożywnych
zapiekanek, dań strączkowo – kaszowych.
Śniadanie powinno
być treściwe, energetyzujące. Warto sięgnąć po naturalne płatki lub kaszę
jaglaną z suszonymi owocami i orzechami. Szczypta cynamonu czy kardamomu
dodatkowo nas rozgrzeje i nada potrawie nowego wyrazu. Bazą głównych posiłków
powinny być kasze i warzywa, z niewielkim dodatkiem pestek lub dobrych,
zimnotłoczonych olejów.
Przygotowując
potrawy warto zwrócić uwagę, jakie składniki wrzucamy do garnka. Już podczas
robienia zakupów dobrze jest świadomie wybierać poszczególne produkty,
skupiając się na tych sezonowych, lokalnych. Od kilku lat mamy w naszym kraju
bardzo szeroki wybór różnych warzyw i owoców, zarówno egzotycznych, jak i
rodzimych. Pomidory, ogórki, sałata, rzodkiewka dostępne są przez cały rok,
choć sezon na nie trwa jedynie podczas kilku letnio – jesiennych miesięcy. Czy
warto więc jeść je zimą? Jeśli ktoś naprawdę nie może się oprzeć, raz na jakiś
czas można sobie pozwolić, ale raczej powinno się ich unikać. Pomijając cenę,
która w miesiącach pozasezonowych jest kilkakrotnie wyższa, produkty te są
nafaszerowane chemią w znacznie większym stopniu niż w miesiącach ich
naturalnej wegetacji. Często przejechać muszą wiele kilometrów, zanim trafią na
sklepowe półki, więc są traktowane mieszaniną substancji chemicznych, które mają
zapewnić im szybki wzrost, powolne dojrzewanie, odporność na grzyby, szkodniki
itp. Ponadto zrywane są zanim dojrzeją, ponieważ muszą przetrwać długi
transport, przechowywanie, leżakowanie na półkach. Takie warzywa czy owoce
zawierają wiele substancji nie wpływających korzystnie na nasze zdrowie.
Jedzone regularnie, w dużych ilościach mogą być przyczyną różnych chorób czy
alergii.
Warto wybierać produkty lokalne,
sezonowe, najlepiej ekologiczne. Zimą sięgajmy więc po marchewkę, buraki,
pietruszkę, selery, pory, białą, włoską i czerwoną kapustę, dynię, ziemniaki,
cebulę, brukselkę. Z owoców wybierajmy raczej jabłka i gruszki oraz owoce suszone, niesiarkowane. Jeśli mamy ochotę na brokuły,
szpinak, fasolkę czy truskawki, lepiej sięgnąć po produkty mrożone (sprawdzając
oczywiście, gdzie zostały wyprodukowane). Zebrane w sezonie i zamrożone
przyniosą nam o tej porze roku więcej korzyści niż świeże, przywożone z
odległych zakątków świata. W celu urozmaicenia diety warto uprawiać własny
mikro ogródek na parapecie – w skrzynce można hodować różne zioła i szczypior z
cebuli, w słoiczkach kiełki, rzeżuchę. Róbmy też kiszonki – z powodzeniem
możemy wciąż kisić buraki czy kapustę.
Dziś polecam
gryczane naleśniki ze szpinakiem i ziemniakami. Są bezglutenowe, wegańskie,
bezcukrowe. Imbir, curry, kminek, kardamon działają rozgrzewająco i dodają im
orientalnego wyrazu.
2 szklanki mąki
gryczanej,
3-4 szklanki zimnej
wody
2-3 łyżki oliwy
łyżeczka soli
1/2 łyżeczki imbiru
1 łyżeczka curry
Składniki wymieszać,
odstawić na pół godziny. Naleśniki usmażyć na suchej patelni.
Paczka mrożonego
szpinaku w liściach (450g)
ok. 1kg ziemniaków
olej
1łyżeczka kminku
1łyżeczka curry
1 łyżeczka kardamonu
2 duże ząbki czosnku
sól
pieprz
gałka muszkatołowa
Szpinak rozmrozić,
poddusić z solą, pieprzem, gałką i czosnkiem. Można ewentualnie zagęścić
odrobiną mąki amarantusowej (zmielony w młynku amarantus).
Na dużej patelni rozgrzać
olej, wrzucić kminek, po chwili curry i kardamon. Podsmażyć 1/2 minuty i
dorzucić pokrojone w drobną (1cm) kostkę ziemniaki. Smażyć do miękkości,
połaczyć ze szpinakiem i dusić jeszcze chwilę.
Farsz zawijać w
naleśniki, ewentualnie podpiec w piekarniku lub na patelni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarz!